Historia „Path of Exile: Royale” – Wspomnienia z Areny
Tresc: [
Witajcie, Wygnańcy-gladiatorzy!
W długiej i bogatej historii Path of Exile było wiele eksperymentów, ale żaden nie był tak nieoczekiwany i szalony jak Path of Exile: Royale. Tak, dobrze czytacie. Przez krótki czas nasza ulubiona gra o zbieraniu łupów miała swój własny tryb Battle Royale. Był to eksperyment, który pojawił się i zniknął jak kometa, ale pozostawił po sobie masę zabawnych wspomnieć. Jako weteran, który niejeden raz wylądował na tej wyspie grozy, opowiem wam historię tego fenomenu.
Prima Aprilis, który Stał się Rzeczywistością
Wszystko zaczęło się jako żart primaaprilisowy w 2018 roku. W szczycie popularności gier Battle Royale, Grinding Gear Games ogłosiło, że Path of Exile otrzyma taki tryb. Wszyscy się śmiali… dopóki nie okazało się, że to prawda. GGG na jeden weekend udostępniło w pełni grywalną wersję PoE: Royale.
Zasady były proste: 100 graczy lądowało na dużej, wyspiarskiej mapie. Nie mieli nic. Musieli jak najszybciej zabijać potwory, by zdobywać gemy, przedmioty i doświadczenie. Co kilka minut bezpieczna strefa kurczyła się, zmuszając graczy do konfrontacji. Ostatni żywy gracz wygrywał unikalną ozdobę do kryjówki – Rhoa Dinner. To była czysta, brutalna i chaotyczna esencja Path of Exile, skondensowana do 20-minutowej sesji.
Dlaczego to Było Takie Fajne (i Zepsute)?
PoE: Royale było fascynującym eksperymentem, bo pokazywało, jak dobrze podstawowe mechaniki gry sprawdzają się w zupełnie innym kontekście. Ta gorączkowa pogoń za pierwszym 2-linkiem, ta radość ze znalezienia Quicksilver Flaska, ten strach, gdy spotykałeś kogoś, kto miał już Sunder, podczas gdy ty wciąż biegałeś z podstawowym atakiem – to było niesamowite.
Oczywiście, tryb był koszmarnie niezbalansowany. Znalezienie niektórych gemów (jak np. Sunder czy Fireball) na początku dawało gigantyczną przewagę. Zwycięstwo często zależało od czystego szczęścia. Ale nikomu to nie przeszkadzało. Liczyła się czysta, nieskrępowana zabawa i chaos.
Powrót i Przyszłość
Ku zaskoczeniu wszystkich, PoE: Royale powróciło na krótko w połowie 2021 roku, w nieco ulepszonej i bardziej zbalansowanej formie. GGG potraktowało to jako poligon doświadczalny, testując nowe pomysły i zbierając dane. Od tamtej pory tryb znów zniknął, ale Chris Wilson nie wykluczył, że może on powrócić w przyszłości jako okazjonalne wydarzenie.
Czy taki tryb mógłby mieć własną ekonomię? Teoretycznie tak. Wyobraźmy sobie, że za zwycięstwa zdobywamy specjalną walutę, za którą możemy kupować startowe „pakiety” lub kosmetyczne ulepszenia. Platformy takie jak MMOHANDEL mogłyby wtedy stać się centrum handlu tymi unikalnymi zasobami, pozwalając graczom na szybsze odblokowanie zawartości. Posiadanie zaufanego partnera jak MMOHANDEL w takim nowym, rywalizacyjnym środowisku mogłoby być kluczem do sukcesu. To oczywiście tylko spekulacje, ale pokazują one potencjał, jaki drzemie w tym pomyśle.
Path of Exile: Royale było dziwacznym, ale wspaniałym rozdziałem w historii gry. To dowód na to, że GGG nie boi się eksperymentować i ma do siebie ogromny dystans. I choć szanse na jego stały powrót są niewielkie, to ci z nas, którzy mieli okazję wziąć udział w tej rzezi, na zawsze zapamiętają dreszcz emocji, gdy na horyzoncie pojawiał się inny gracz. To było Path of Exile w swojej najczystszej, najbardziej brutalnej formie.